Powódź
Przed wielu laty odkryłem kiedyś takie miejsce i ludzi, którzy nawet nie wiedzą, ile im dobrego zawdzięczam. Nigdy nie spłacę już tego długu. Miejsce zostało ucywilizowane i ulega procesowi przemysłowego skażenia, to znaczy otruciu.
Przed wielu laty odkryłem kiedyś takie miejsce i ludzi, którzy nawet nie wiedzą, ile im dobrego zawdzięczam. Nigdy nie spłacę już tego długu. Miejsce zostało ucywilizowane i ulega procesowi przemysłowego skażenia, to znaczy otruciu. Ludzie rozproszyli się. Prototypy moich "wujaszków" zmienne losu koleje spotkały. "Wuja Olo" popadł w alkoholizm. "Wuja Zachariasz" wyjechał. "Wuja Albin" trwa jak kamień, obrasta siwym mchem, jest niespożyty, diabli wiedzą jakim sposobem nie zgubiły go jego dobroć i prawość. Pozostał jednym z tych ludzi, którzy bez sławy i chwały stosując zwyczajną uczciwość, tolerancję, zdrowy rozsądek stają się miarą. A może cenna jest świadomość, że on istnieje, że istnieje jako miara dla mnie. Zenobia oczywiście nie istnieje. To po prostu kobieta. Przestrzegam więc wszystkich niuchaczy i szperaczy, by nie wdawali się w bezpłodne w tym przypadku poszukiwania odniesień do rzeczywistości. Nie istniał "Szpiclisek", nie został zabity żaden idiota i nie było śledztwa. Śledztwo prowadzimy bezustannie sami usiłując myśleć o tym, co naprawdę jest piękne i ważne, a co tylko być musi. (fragment)
Dane
- autor
- Czeszko Bohdan
- okładka
- twarda
- wydawnictwo
- Czytelnik
- rok wydania
- 1975
- liczba stron
- 112
- numer wydania
- 1
- szerokość produktu
- 12,5
- wysokość produktu
- 20
- grubość produktu
- 1,0
- waga
- 0,15
- język
- polski
- stan
- bardzo dobry -
- zbiór
- BS/EB2